Dzisiaj instrukcja wykonania falafelków i sojofelków, a nawet misiowych falafelków – specjalnie dla dzieci. Danie dla osób ograniczających spożycie mięsa (brawo Adriano!), dla dbających o indeks glikemiczny posiłków (profilaktyka p. cukrzycowa i odchudzanie) oraz dla wędrowców, którzy lubią zabrać ze sobą w teren posiłek pożywny, a nie obciążający plecaka.
Falafelki (falafel) to malutkie, smażone kotleciki z ciecierzycy, potrawa popularna w kuchni arabskiej.
Sojofelki – nazwa wymyślona przeze mnie – to wersja z soją. Jeśli nie macie w domu takich strączków, można też zrobić fasolofeki, grochofelki itd.
Oto szczegóły wykonania:
1. Moczę ziarna przez 12 godzin.
2. Mielę blenderem na miazgę. Jeśli ziarna nie chcą się ładnie rozdrabniać, dolewam odrobinę wody.
3. Do mielonej masy dodaję przyprawy – takie, na jakie mam akurat ochotę. Dzisiaj dodałam kawałki świeżego imbiru, nasiona i liście kolendry, kurkumę, kminek, kiszone liście musztardowca i asafetydę. Miksuję wszystko razem.
4. Dodaję mąkę, by masa stała się bardziej gęsta. Do ciecierzycy dodałam mąkę z ciecierzycy, do soi mąkę z owsa. Mieszam wszystko razem.
5. Teraz należy uformować kulki. Ja posługuję się silikonowymi foremkami: foremką do lodu i foremką w kształcie miśków, do pralinek.
7. Na koniec smażenie – polecam olej kokosowy. Olej kokosowy może być wykorzystywany wielokrotnie i nie wydziela przykrych zapachów podczas smażenia. Składa się z nasyconych kwasów tłuszczowych, więc wysoka temperatura nie wpływa na jego chemiczny skład. Krótko: smażenie na kokosku jest zdrowsze i bardziej ekonomiczne. Do smażenia stosuję rafinowany olej kokosowy, cena 25 – 30 zł. za litr. Można oczywiście zastosować inny olej do smażenia.
Falafelki są smaczne solo, w zupie, z sosem. Łatwe w wykonaniu i sycące. To jedno z moich ulubionych dań w czasie pieszych wędrówek. Wystarczy kilka sztuk zapakować do kieszonki i w drogę. Kiedy robię się głodna zjadam je, zagryzając napotkanymi ziołami.