Seans filmowy. Herbi Porter w roli główej.

 

Spadło odrobinę śniegu i zrobiło się nieco zimniej – zamarznięta woda o poranku wskazuje minusowe temperatury. Postanowiłam uszanować prawo przyrody do zimowego odpoczynku i napisać dzisiaj post bez ziół. Żadnych roślin, ekstraktów, wywarów. U mnie w domu akurat mała rewolucja: na ścianie zawisł wielki ekran do wyświetlania filmów. (Przez ostatnie lata doskonale mi było bez wynalazków z stylu telewizora ). Zapraszam więc na wspólny seans filmowy. Bez ziół, stanowczo podkreślam. 😉

1. film o surykatkach: suche piaski pustyni Namib to zdecydowanie miejsce odpoczynku dla zbieracza roślin. Tam niewiele rośnie. Podziwiam surykatki – zwinne i zabawne, mogę je oglądać godzinami. Ciekawostka – przy niesprzyjających warunkach skorpion może przeżyć jedząc jednego owada rocznie.

2. seria National Geographic – Wielkie Wędrówki, film o łososiu pacyficznym. Łosoś  dzielnie płynie kilka tysięcy kilometrów  wgłąb lądu, by złożyć ikrę w miejscu swoich narodzin. Pokonuje wodospady, omija polujące niedźwiedzie – nic go nie powstrzyma. Ginie po odbyciu tarła i – uwaga: jego gnijące resztki zasilają lasy, aż 80% azotu w glebie lasów położonych  wzdłuż szlaków łososi,  nawet 3 tys.kilometrów od wybrzeża, ma oceaniczne pochodzenie. A lasy – niebotyczne. Piękne drzewa. Ciekawe, jak smakują ich pączki…ups!

3. Gladiator – tak, tu można odpocząć od zielarskich klimatów. Na chwilę. Na ekranie piękny szpaler topoli włoskich przypomina o sezonie na nalewkę topolową. Po zniszczonej posiadłości Maximusa przechadza się kogut i kilka kur – w wielkich rezydencjach Cesarstwa Rzymskiego hodowano drób, a teraz niektórym się wydaje, że „nie wypada”.

4. Avatar – nie podoba mi się. Uważam tak do momentu, kiedy ekran zostaje po brzegi wypełniony omszonymi gałęziami drzew, konarami pokrytymi aksamitną zielenią. Kora i mech, uwielbiam. I paprocie, a ich cała masa w tym filmie.

5. Baraka – to dokumentalny film, w którym nie pada ani jedno słowo. Film piękny i inspirujący. Najbardziej spodobał mi się fragment o kurczkach : mechaniczne, pozbawione podstawowego szacunku traktowanie małych piskląt, zestawione z ludźmi, przelewającymi się po ulicach i na stacji metra. Żółte kurczaki jak żółte taksówki w Nowym Jorku. Ludzie w wieżowcach jak kury nioski w hali produkcyjnej. Bez możliwości ucieczki, bez perspektyw. Siedzą w klatkach i przynoszą dochód.

Piszę blog z ziołowym posmakiem, żeby pokazać, jak żyje wolna zielononóżka. Takie życie jest wielkim wyzwaniem. Można sobie czasem odmrozić grzebień albo zostać zjedzonym przez dzikiego zwierza. Trzeba się sporo napracować. Jednak tak jest o wiele ciekawiej  i bardziej prawdziwe. Uczę i pokazuję, jakie rośliny można zjeść, a które nadają się na kosmetyk. Jak uniezależnić się od paszy automatycznie dozowanej przez system.

Gwiazda główna seansu filmowego to piwo z leśnego browaru – Herbi Porter. Zrobiłam je prawie tak samo, jak piwo jasne opisane w poście Chmielony jęczmień . Tym razem wielka innowacja – wyeliminowałam z przepisu sacharozę. Użyłam ciemnego ekstraktu słodowego i maltozy. W czasie pierwszej fermentacji zastosowałam mieszankę słodu z glukozą, a w celu nasycenia gazem piwa rozlanego do butelek – samą glukozę. Porter ma cudowny smak i bajeczną pianę. To teraz mój numer 1. Degustuję podczas oglądania filmów.

Post bez ziół i ekstraktów – to jednak niemożliwe w moim przypadku. Ziołowy posmak to nie jest moje hobby, to styl mojego życia.

Inez

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Patrycja

    Mój M też robi piwa Coopers, tylko tak po męsku, trochę bez wyczucia i niekiedy czuć jeszcze posmak drożdży. Następnym razem muszę mu pokazać Twoje metody 🙂 Może się chłopak nawróci… Tymczasem zmykam na film na domowym projektorze 🙂 Tylko zamiast piwa będzie obżarstwo w postaci sałatki greckiej.
    Ściskam przeogromnie 🙂

  2. montly

    Swietny post i tak sobie mysle, ze nastepnym krokiem bedzie chyba napisanie przez Ciebie ksiazki. Jestem tego wreccz pewna:)))Buzka

  3. tamara

    Brawo, nie tylko ja mówię o książce, czekamy Inez!
    Pozdrowienia, piwo apetyczne, a pianka rewelacyjna.

    1. ziołowa Iness

      Kochane, dziękuję za wszelką motywację 🙂
      Patrycjo – sama zrób to piwo, moje nigdy nie mają drożdżowego posmaku. Powiedziano o nim: „Nie lubię piwa, ale to twoje to przecież nie jest piwo, to napój bogów.”

      Słód i glukoza do kupienia na allegro i w sklepach z puszkami koncentratu do wyrobu piwa. Ten słód to przydatny również w kuchni, szczególnie ten ciemny podoba mi się ogromnie. Smakuje jak pumpernikiel.

      1. monika b.

        o widzisz, nie pomyślałam o tym słodzie w kategoriach kulinarnych… Jest to fajna koncepcja.

  4. ola

    Barakę najlepiej ogląda się na ścianie – wiem coś o tym 🙂 piwa nie piję, ale tego z chęcią bym spróbowała, prezentuje się rewelacyjnie!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.