Kawa żołędziowa to wielki obiekt pożądania jesiennych Poszukiwaczy Roślin i smakoszy dzikiej kuchni. Nic dziwnego, to kawa o smaku przygody. Trzeba sobie oczywiście samodzielnie przyrządzić, kupna się nie liczy.
W ubiegłym sezonie opisałam podstawową technikę odgoryczania z wykorzystaniem popiołu z drzew liściastych – łatwe i wygodne dla kogoś, kto gości w domu ogień codziennie. Ja właśnie należę do wielbicieli ognia, lubię zbierać chrust, szykować drewno na opał, palić ogniska. Mam w domu piec, kominek i kapliczkę ognia. O popiół u mnie łatwo, mam nawet wiadro z ługiem (woda plus popiół, szykuję się do wyrobu tradycyjnego mydła).
Czytelnicy jednak domagają się przepisu bez popiołu i oto on: żołędzie – odgoryczanie bez popiołu. Łatwe i w dodatku ekspresowe – cały proces zajął mi 1 godzinę.
Technika zbioru opisana TUTAJ
obrane żołędzie zmiksuj ostrzem do orzechów, na drobne kawałki (nie większe niż kasza gryczana)
umieść żołędzie w garnku i zalej wodą (proporcje 1 :3)
zagotuj mieszając, odstaw na 10 minut, a woda nabierze burego koloru
zlej wodę, uzupełnij wodę w garnku z żołędziami i powtórz procedurę 5 razy
przecedź żołędzie przez sito i przepłucz zimną wodą
gotowe! moje żołędzie pozbyły się goryczy. Trzeba jeszcze wysuszyć, zmielić na pył i uprażyć. Kawa gotowa.
Proces odgoryczania nie wymaga zastosowania popiołu, kluczowa jest tu woda. Gorzkie taniny rozpuszczają się w wodzie bez problemu, a im bardziej rozdrobnione żołędzie, tym szybszy proces. Jeśli masz strumyk przy domu – nie musisz nawet gotować żołędzi. Włóż rozdrobnione żołędzie do płóciennego woreczka i zanurz w strumieniu, po kilku dniach nurt wody wypłucze gorycz.